Mam 58 lat, jestem, a w zasadzie byłem, zawodowym kierowcą cysterny w firmie EL-TRANS. Pracy tej poświęciłem niemal całe swoje życie, niestety sytuacja się odmieniła po nietypowym wypadku, który przydarzył mi się 15 listopada 2020 roku. Podczas przygotowywania śniadania na grillu (była piękna pogoda, więc postanowiliśmy z kolegami z niej skorzystać i na jednym z parkingów pod Tarragoną w Hiszpanii zorganizować
posiłek), obywatel ze wschodu, który podróżował z nami, chciał przyspieszyć rozpalanie
swojego grilla spirytusem, którym oblał również mnie. Zapaliły się na mnie ubrania. Po ugaszeniu palącej się skóry było już jasne, że obrażenia są poważne i konieczna była interwencja medyczna. Śmigłowiec przetransportował mnie do szpitala Vall d’Hebron w Barcelonie, do specjalistycznego oddziału leczenia oparzeń, gdzie spędziłem niemal dwa miesiące. Po przebudzeniu lekarz prowadzący poinformował mnie, że poparzeniu uległo 43% ciała, w tym nogi, ręce, brzuch, plecy, szyja i głowa. Oparzenia zostały uznane za poważne tj. drugiego oraz trzeciego stopnia. Te ostatnie wymagały interwencji chirurgicznej.
11 grudnia 2020 roku wykonano przeszczepy skóry na jednej z nóg, brzuchu oraz pod pachą lewej ręki. Mimo starań lekarzy ruchy ręki są jednak mocno ograniczone i tu zaczyna się cały
problem. Czeka mnie długie i kosztowne leczenie, a później rehabilitacja.
Szczęśliwie 8 stycznia tego roku wróciłem do domu.