Mikołaj Stankiewicz (19 lat) 22 lipca 2019 uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, w wyniku którego trafił helikopterem do szpitala z poparzeniami II i III stopnia aż 70% ciała (głównie rąk, nóg i pleców). Tylko dzięki niezwykłym umiejętnościom lekarzy i ich wytrwałości, pozostał przy życiu. Jednak nadal dawano mu wyłącznie 10% szans na przeżycie – jego najbliższym pozostawała jedynie nadzieja i oczekiwanie na to, co przyniesie jutro. Ze względu na ogromny wysiłek dla organizmu i ból nie do wytrzymania, Mikołaj został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, w której przebywał prawie półtora miesiąca. W tym czasie przeszedł trzy operacje autoprzeszczepu skóry, przetoczono mu 6 jednostek krwi. Niestety otarł się też o zawał serca. Moment jego wybudzenia uznajemy za jego ponowne narodziny, za szansę od losu na nowe życie. I to dosłownie, ponieważ Mikołaj musi uczyć się od nowa funkcjonować. Pierwsze tygodnie po wybudzeniu były walką o dostosowanie się do nowej rzeczywistości. Chłopak wcześniej prowadzący aktywny tryb życia, musiał zaakceptować fakt, że nagle jest przykuty do łóżka,i karmiony przez sondę i pozajelitowo oraz, że nie może mówić. Ze względu na długotrwałą intubację komunikować można się z nim przede wszystkim odczytując z ruchu warg. Dodatkowo doszło do poważnej niewydolności oddechowej spowodowanej zapaleniem płuc, co tylko utrudnia całą sytuację. Jednak Mikołaj się nie poddaje i dzielnie walczy o każdy ruch – aktualnie uczy się siadać i funkcjonować z okrojonym zakresem ruchu jednej ręki (druga nadal jest w opatrunkach). Samodzielne poruszanie na razie pozostaje tylko w strefie wyobrażeń, ale chce on podjąć tę walkę. Do tego jednak Mikołaj potrzebuje długotrwałej i mozolnej rehabilitacji wielozadaniowej: ruchowej, logopedycznej, foniatrycznej oraz leczenia blizn. Przed nim nauka samodzielnego picia, jedzenia, mówienia i chodzenia. Mikołaj ma nadzieję, że dzięki wytrwałym ćwiczeniom i samozaparciu, będzie mógł w przyszłym roku wrócić do technikum informatycznego, w którym musiał przerwać naukę. Pomimo tego, że nadal przebywa w szpitalu, nie możemy się już doczekać jego powrotu do domu. Z dnia na dzień jesteśmy świadkami drobnych postępów przybliżających go do normalności.
