Dzień Matki w tym roku zapamiętam do końca życia. Właśnie wtedy mój 3-letni synek uległ nieszczęśliwemu wypadkowi. Jego poparzona twarz będzie mi przypominać o tym do końca życia i trwać w przekonaniu, że powinnam była to przewidzieć. Mój Łukaszek walczył przez 7 długich tygodni, a ja każdego dnia z nim. Choć chciałbym zapomnieć dwukrotny pobyt na Oiomie, widok podłączonego do respiratora, nawracające infekcje, walkę z zjadliwą i zaraźliwą bakterią pałeczki ropy błękitnej, oczekiwanie na przeszczep skóry – jako jedyne leczenie zapobiegające trwałemu przykurczowi twarzy do szyi i całkowitą izolacje .To był dopiero początek walki,którą przyszło mi toczyć samotnie o powrót do zdrowia i funkcjonowania w grupie rówieśniczej.
Zwracam się z prośbą do ludzi o dobrych sercach o pomoc materialną.Czeka nas jeszcze długie leczenie i rekonwalescencja. Ciągła rehabilitacja prywatna, cóż terminy na NFZ zbyt odlegle, przedłużające się oczekiwanie na serię zabiegów laseroterapii, koszty zakupów maści leczniczych oraz produktów do pielęgnacji skóry, koszty dojazdu do placówki medycznej w Łodzi są wysokie. Zastukałam już do każdej instytucji o wsparcie. Pozostała już tylko fundacja dlatego z całego serca będę wdzięczna za pomoc okazana dla mojego synka.
Informacje o możliwości przekazania darowizn znajdują się pod galerią zdjęć!



